Jednym z największych korzyści mieszkania w Anglii jest możliwość zobaczenia miejsc, jakich nie uświadczyłam nigdzie indziej. Pod tym względem Bath ma całkowicie odmienny charakter. Każda uliczka, po której spacerowałam, wyglądała jak wyjęta z planu filmowego. Nic dziwnego, że miasto stało się tłem dla wielu filmów i książek, w tym powieści Jane Austin. Choć sama autorka nie przepadała za nim, to mieszkańcy zapłonęli do niej miłością całkowitą. To uczucie daje o sobie znać szczególnie we wrześniu podczas Jane Austen Festival. Kulminacją festiwalu jest parada setek ludzi przebranych w kostiumy z okresu Regencji.
Bath to miejsce, gdzie nietrudno trafić na tłumy ludzi okupujących zabytki (w tym pięknie zachowane Roman Baths). Na szczęście równie łatwo można zgubić się w bocznych uliczkach. Trafić do kawiarni z pysznymi ciastami i kawą. Znaleźć ustronne miejsce do rozkoszowanie się chwilą samotności. Oddać się kontemplacji nad budynkami bądź podglądać ludzi zajętych swoimi sprawami. Najbardziej urzekło mnie, że w tej pięknej scenerii nie zauważyłam turystyki. Poczułam się jak mieszkaniec, który wyszedł na spacer pocieszyć się dziełami ulicznych artystów, kupić książkę i wypić cappuccino. W następnym poście pokaże więcej architektury, a tymczasem zapraszam na zwykły dzień w niezwykłym Bath.