Wrocławscy Ulicożercy

Znasz to uczucie, kiedy otwierasz okno i w powietrzu unosi się zapach świeżych gofrów i w sekundę robisz się głodny? I to nie sąsiad odpalił gofrownicę, ale na Browarze Mieszczańskim we Wrocławiu zaczyna się prawdziwa kulinarna uczta – zlot food trucków. Raz udało nam się załapać na imprezę Wrocławskich Ulicożerców i od tamtej pory chodził za mną pierożek Momo. W końcu udało się spróbować tych, przez wszystkich zachwalanych pierożków tybetańskich. Swoją drogą jak zawsze były najbardziej oblegane przez tłum.

 

Wrocławscy Ulicożercy – pierożki poproszę!

W czym tkwi ich sekret? Jak dla mnie zarówno ciasto, sposób przygotowania, podania oraz farsz sprawiają, że robi się wokół nich duże halo. I słusznie – mimo że stanie w kolejne było niezłym ćwiczeniem cierpliwości to z błyszczącymi oczami czekałam na wywołanie swojego zamówienia. Był to dopiero początek naszej uczty, więc wybraliśmy sobie zestawy z lekkim farszem warzywnym oraz szpinak z serem. 20 minut stania w kolejce, ale mimo wszystko warto było.

Skoro największą uwagę na sobie skupiają chłopaki z Momo – Smaki możemy bez przepychu jeszcze obczaić resztę festiwalu. Idziemy dalej. Trafiamy w końcu na gofry od gofreak, którymi pachnie całe nasze mieszkanie. Alek jako fan letnich wyjazdów do Wisełki i Kołobrzegu idzie za tradycyjnym gofrem z owocami, by przenieść się na chwilę nad Bałtyk. Ja ruszam w przeciwną stronę – spróbowałam wersji wytrawnej. Wybieram z porządną porcją hummusu, suszonymi pomidorami i rukolą. Ta kombinacja sprawiła, że gofry przestały mi się w końcu kojarzyć z bitą śmietaną w sprayu i wakacjami nad morzem.

 

Tradycyjna zapiekanka też się trafiła

Wrocławscy Ulicożercy to nie tylko pierożki i gofry – dla każdego, kto nie był gotowy i mało wytrzymały na stanie w kolejce, swój głód mógł poskromić przy zapiekance lub burgerze. Albo jak Alek pójść po jeszcze jednego gofra (chłopak ma braki z dzieciństwa). Poszłam przetestować poziom zapiekanki. Jestem fanką czosnkowych smaków, więc wyczuwalna i dość spora porcja czosnku nie przeszkadzała mi w konsumpcji. Mój towarzysz nie przeszedł tej próby. Wolał czekoladę i masło orzechowe.

Mam nadzieję, że nie wziął Was głód i jesteście gotowi na kolejny zlot Food Trucków :) Jestem ciekawa na co byście się skusili? Może z kimś się ostatnio minęłam na imprezie w Browarze Mieszczańskim?

11 komentarzy do wpisu „Wrocławscy Ulicożercy”

  1. Zwykle wybieram się na zloty pod Iglicą, ale muszę w końcu pojechać na Ulicożerców! Odległość ode mnie odstrasza. ;) Momo są faktycznie świetne, pyszne i mają dla mnie „wartość sentymentalną” – jadłam w Nepalu niemal codziennie, niebo!

    • U mnie zaś w drugą stronę, z Browarem Mieszczańskim jesteśmy po sąsiedzku :)

      Pierożki na prawdę chodziły za mną dobre 3 lata i w końcu udało się spróbować, przepyszne! Nepal – pewnie jakbym była na Twoim miejscu to codziennie widziałabym je w swoim menu :)

  2. Powiem szczerze pozazdrościłam uczty. Nigdy nie jadłam gofrów w takim wydaniu. Gdybym mieszkała we Wrocławiu chętnie wybrałabym się na tę imprezę.
    Uwielbiam Twoje posty. Fotorelacje są bardzo ciekawe i zdjęcia jak zawsze super :)

    • Marzenko bardzo się cieszę, że spodobał Ci się wpis :)

      Gdybyś kiedyś była w okolicy Wrocławia to podpowiem Ci, gdzie można spotkać te najsmaczniejsze :)

  3. Najbardziej zazdroszczę gofrów!!! Zarówno na słodko, jak i słono, uwielbiam każde gofry, które nie są ze sztuczną bitą śmietaną :D Pierożków też zazdroszczę, na zdjęciu wyglądają smakowicie. A są we Wrocławiu jakieś foodtrucki z bajglami na słono (np. z rukolą, pomidorami suszonymi i szynką parmeńską)? Bo że stacjonarnie są przy kinie NH, to wiem, ale może mają jakieś uliczne wariacje. W każdym razie foodtrucki super sprawa, już ostrzę ząbki na warszawskie :)

    • Tymi bajglami to mi teraz narobiłaś ogromnego smaka, nawet nie wiedziałam, że można w ogóle takie dostać obok kina NH. Dawno mnie w tamtych okolicach Wrocławia nie było :) Bo o foodtrucku z bajglami to szczerze powiem, że jeszcze w okolicach Wrocławia nie słyszałam :)

  4. Ja to jednak wolę słodkie gofry, kojarzą mi się ze studenckimi czasami – z bitą śmietaną i frużeliną :D
    Skusiłabym się na zapiekankę – czosek kocham miłością prawdziwą :)

Możliwość komentowania jest wyłączona.